Autorem artykułu jest Emil Kowalski
Nadszedł ten wyczekiwany i wymarzony dzień – idziemy do Urzędu Miejskiego (jeszcze nie ufamy systemom internetowym lub chcemy widzieć fizycznie kto zajmuje się naszymi sprawami) i zakładamy firmę. Chwila ekscytującego dreszczyku – stajemy się „prezesem”.
Radość i wielkie plany, które snuliśmy miesiącami, stają się realne. Mamy nazwę a dokumenty potwierdzające już zaledwie wciągu kilkunastu godzin – dziś tak szybko mamy wszystko załatwione. Chociaż nie do końca, bowiem jednak będą czekały nas jeszcze wizyty czy to w urzędzie Skarbowym czy w ZUS’ie ale to tylko formalności, które załatwimy bez kolejek (prawie).Ale nie mowa o samym zakładaniu firmy lecz o jej wdrożeniu w świat biznesu.Pierwsze dni są spokojne – każdy z nas liczy się ze wszystkimi kosztami...